poniedziałek, 25 września 2017

Dać sobie czas na zmiany, czyli jak schudłam 12 kg w 2 lata


Mało kiedy słyszę "Wow, ale schudłaś". Ludzi nie dziwi zmiana mojego wyglądu z jednej prostej przyczyny - chudłam powoli. I kiedy mówię "powoli", to naprawdę znaczy bardzo powooooooooli. Dochodzenie do wymarzonej sylwetki to nie sprint. To maraton. Albo i 10 maratonów. 


Właściwie od 14 roku życia byłam niezadowolona z tego, jak wygląda moje ciało. Od tego czasu próbowałam dziesiątek diet-cud, przerabiałam X razy efekt jo-jo, jadłam bardzo mało albo nic tylko po to, by za jakiś czas zażerać się bez opamiętania. Ktoś powiedziałby: zaburzenia odżywiania. A ja mówię - głupota i łatwowierność. ALE po tych wszystkich nieudanych próbach, bezskutecznej walce, wahaniach i wagi i nastroju, doszłam w końcu do momentu w swoim życiu, kiedy postanowiłam, że sobie odpuszczam. Że zamiast starać się schudnąć, postaram się siebie zaakceptować i pokochać. A potem schudłam. 

Akceptacja i miłość

To jest podstawa, na której można zbudować wszystko. Twoje ciało wie, że je kochasz, lub że go nienawidzisz. Jeśli nie będziesz akceptować siebie takiej, jaką jesteś teraz, myślisz, że zaczniesz, gdy schudniesz? Otóż nie, zawsze znajdzie się coś, co będzie Ci w Tobie przeszkadzać, co można by zmienić, bo nie jest jeszcze idealne. A co, jeśli się potkniesz, jeśli kilka kilogramów powróci? Przyjdzie frustracja, złość na siebie, rozczarowanie samym sobą. Zamiast tego zaakceptuj swoje niedoskonałości teraz. Nie za 10 kg mniej. Teraz. Jeśli sama siebie pokochasz, inni też to zrobią. Jeśli będziesz znała swoją wartość, pozbędziesz się kompleksów. Może nawet wcale nie potrzebujesz tego całego odchudzania. Może wystarczy tylko to, abyś siebie pokochała. I sobie odpuściła.

Daj sobie czas

Jasne, można schudnąć 10 kg w miesiąc. Nie jest to ani zdrowe, ani długotrwałe, ale można. Jasne, będziemy się przez ten miesiąc słaniać na nogach z wycieńczenia, nie będziemy się mogli na niczym skupić, pojawi się nerwowość, senność, napady głodu, problemy zdrowotne, skóra stanie się szara i zwiotczała, oczy podkrążone, włosy matowe, a paznokcie zaczną się łamać, bo organizm nie dostanie wystarczającej dawki witamin i mikroelementów. Ale można. Tylko po co? Aby po tym czasie wrócić do starych przyzwyczajeń, rzucić się na jedzenie i wrócić do starej wagi? Zamiast tego daj sobie czas. Nie "do Sylwestra", nie "do wakacji", ale tyle, ile będzie trzeba. Zamiast oczekiwać, wspieraj sama siebie, otulaj siebie troską i bądź dla siebie wyrozumiała. A przede wszystkim słuchaj swojego ciała.

Słuchaj swojego ciała

Dlaczego ludzie zmagają się z nadwagą i otyłością? Ponieważ nie dbają o swoje ciało, nie słuchają go. Jak czuje się człowiek rano, gdy o 22:00 zje pół pizzy i zapije piwem? Gdybyśmy zaczęli liczyć się z tym, jak czujemy się po danym posiłku, wiedzielibyśmy, co jest dla nas dobre, a co złe. Pizza z piwem o 22:00 jest zła. Wszystko, po czym czujemy się ociężali jest złe. 
Początek zmiany to nauczenie się szacunku do własnego organizmu i liczenie się z tym, co chce nam przekazać. Dlatego też zamiast szukać gotowych jadłospisów dziennych "1500kcal", "diety Ducana" itp., po prostu zacznij świadomie jeść. Rób próby. Pozwól sobie na kebaba i ŚWIADOMIE poczuj, jak się po nim czujesz. Możesz to zapisać. A potem, następnego dnia zjedz gulasz warzywny. I też opisz, jak się czujesz. 

Uprawiaj sport

Wszyscy powtarzają to do znudzenia i ja nie będę w tym stwierdzeniu oryginalna. Mam koleżankę, która przy 162 cm wzrostu waży 46 kg i nie jest zadowolona ze swojego wyglądu, bardzo chce schudnąć, mimo że jednocześnie jest świadoma, że waży za mało. Właśnie tak wygląda efekt "fat skinny" i borykają się z nim osoby, które nie ćwiczą. Albo robią tylko cardio, całkowicie rezygnując z ćwiczeń siłowych. A to te ćwiczenia właśnie najpiękniej rzeźbią sylwetkę. A dodatkowo nie potrzeba na nie godziny dziennie, jak w przypadku aerobów, wystarczy 15 min ;). Co zyskujemy? Przyrost masy mięśniowej, która pomaga jeszcze efektywniej spalać tłuszcz, pięknie wyglądające ciało (nawet to z nadwagą), jędrną skórę, lepszą sprawność i duuuużo lepsze samopoczucie. 
Ja przez te 2 lata ani razu nie byłam na siłowni. Zamiast tego ćwiczyłam w domu z ciężarem własnego ciała. Polecam to każdemu. Brak pieniędzy czy siłowni w okolicy nie jest wymówką. To znaczy jest wymówką dla tego, kto wymówek szuka. Ale nie jest przeszkodą.


Pozwól Twojej świadomości rozwijać się

Zacznij interesować się tym, co jesz i jak to wpływa na Twoje ciało. Nie tylko chwilę po zjedzeniu, o czym pisałam powyżej, ale również w dłuższym okresie czasu. Czy smażone mięso jest zdrowe, czy przyczynia się między innymi do chorób wątroby? Czy białe pieczywo pomoże Ci być zdrowym? 
A przede wszystkim zacznij traktować pożywienie w kategoriach leku lub trucizny. Każdy posiłek może dostarczyć organizmowi wiele wspaniałych i niezbędnych mikroelementów i witamin, ale może być też śmieciem, który jest wyprany z wartości odżywczych, a co gorsza, Twoje ciało będzie musiało poświęcić dużo energii i czasu, aby się z tych śmieci oczyścić. Wybór należy do Ciebie. 


Jak to było w moim przypadku?

Dwa lata temu zaczęłam interesować się zdrowym jedzeniem. Oczywiście nadal jadłam też śmieci, nie potrafiłam odmówić sobie pizzy, makaronu, kebaba i innych "pyszności". Teraz wiem, że tak kochałam to śmieciowe jedzenie, ponieważ było ono "przesmaczone". Gotowane warzywa przy pizzy wydawały mi się być jałowe i bez smaku. Nie lubiłam kaszy, mimo że wiedziałam, że jest bardzo zdrowa. Ale z biegiem czasu, czytając różne książki i artykuły na temat jedzenia i tego, jak poszczególne produkty wpływają na organizm, zaczęłam się zastanawiać, jaki jest powód tego, że czuję się słaba, nie mam energii do życia i nie mogę się na niczym skupić. Czemu czuję się ociężała i najchętniej całe dnie leżałabym w łóżku? Dlaczego cały czas mam nowe wypryski na twarzy i cellulit na udach i pośladkach? Czy tak musi być?

Największa zmiana, jaka zaszła w moim sposobie patrzenia na jedzenie, była spowodowana książką "Tradycyjna Medycyna Chińska. Przewodnik holistycznego uzdrawiania" doktora Georga Weidingera. Polecam ją każdemu, ponieważ jest to kopalnia wiedzy na temat tego, jak dbać o swoje ciało i wyleczyć wiele chorób, nawet tych, które wydawałyby się być nieuleczalne. 
Dzięki niej zdecydowałam się na prawie całkowite wykluczenie z mojej diety mięsa. Obecnie jem je okazjonalnie, mniej więcej raz na miesiąc. Odstawiłam też całkiem mleko. Przestałam również jeść po 18:00, a na śniadanie i obiad lub kolację serwowałam sobie gorącą, gęstą zupę. Piłam też przez jakiś czas zioła od mojego lekarza medycyny chińskiej. Po roku ważyłam mniej o 8 kg. Zaobserwowałam, że po odstawieniu mleka moja cera wygładziła się i przestały się na niej pojawiać wypryski. Nie byłam jednak do końca zadowolona, ponieważ nadal czułam, że z moją koncentracją jest coś nie tak. Wagę utrzymywałam przez niecały rok, aż do lipca. Dopiero około 3 miesiące temu postanowiłam, że ograniczę prawie do zera pszenicę w swojej diecie. I to był strzał w dziesiątkę. Zgubiłam dodatkowe 4 kg, zaczęłam mieć dużo więcej energii i nie byłam już taka "zamulona". Naprawdę, wiele osób ma obecnie alergię na pszenicę (nie mylić z produktami glutenowymi) i nawet o tym nie wie. Objawami są między innymi właśnie obniżenie koncentracji i brak energii. Polecam odstawić produkty pszenne na miesiąc i sprawdzić, czy nie będziecie czuć się lepiej bez nich. Tak na próbę :)
Do tego zaczęłam ćwiczyć. Polecam treningi z Mel B (do znalezienia na YT) - dają naprawdę szybkie efekty. 

A na koniec wizualizacja -12kg w 2 lata:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz