piątek, 13 stycznia 2017

W poszukiwaniu samych siebie - tożsamość

Relacje międzyludzkie

W społeczeństwie istnieją dwa rodzaje więzów: osobowe i bezosobowe. Relacje z krewnymi i przyjaciółmi to te pierwsze, relacje np. z urzędnikiem bankowym - te drugie. Istnieje zależność, że im pragnienie "głębokich i pełnych" związków osobowych jest większe, tym bardziej zawiła staje się tkanka bezosobowych zależności.

W bezosobowe zależności wpadamy codziennie, gdy tylko wyjdziemy w domu. I oto przez chwilę jesteś pracownikiem, następnie stajesz się klientem w spożywczaku, a potem kierowcą lub pasażerem autobusu. Możesz pełnić też rolę widza w kinie, uczestnika zawodów sportowych albo pacjenta w szpitalu. I w każdej z tych sytuacji ma się wrażenie, że nie jesteśmy do końca sobą, że jedynie jedna z wielu części nas samych odpowiada za to, że w danym miejscu zachowujemy się, myślimy i mówimy w dany sposób. Nigdzie nie czujemy się swojsko, będąc w pełni "sobą".
W gęsto zaludnionym i zróżnicowanym świecie podejmujemy nigdy niekończące się poszukiwania własnego "ja", własnej osobowości. Ciężko w końcu pogodzić się z myślą, że nie jesteśmy holistyczną całością, a jedynie rozbitym na setki kawałków zlepkiem ról, które mamy do odegrania w zależności od sytuacji, w której się znaleźliśmy i ludzi, których spotkaliśmy. Zawsze czujemy się trochę nie na miejscu, jakbyśmy nie pasowali do danego miejsca i osób. Zdajemy sobie sprawę, że nasze prawdziwe "ja" znajduje się poza tą strefą rozgrywających się właśnie interakcji. 

Pragniemy jedności samych siebie i właśnie to żarliwe pragnienie odbija się w pytaniu o własną tożsamość.

Poszukiwanie tożsamości

Na samym początku przyjmijmy jedną rzecz - wszyscy ludzie potrzebują potwierdzenia swojej tożsamości, aby upewnić się w przekonaniu, że jest prawdziwa. Istnieje kilka ścieżek, z których jedne są lepsze od innych.

Tożsamość jako towar

Obecnie działa szeroki rynek tożsamości, które można sobie kupić. I oto jednego dnia możesz być niezależną, silną kobietą, drugiego troskliwą panią domu, a trzeciego cieszącym się powszechną sympatią typem luzaka. W końcu wszystko jest na sprzedaż. 
Zaletą takich rynkowych kreacji i masek jest to, że są od razu gotowe i jedyne, co trzeba zrobić, aby je dostać, to wyłożyć odpowiednią sumę pieniędzy. Gratis dołączona społeczna aprobata. Voila, właśnie zaoszczędziliśmy sobie trudu związanego z szukaniem potwierdzenia tożsamości - jest ona od samego początku wkomponowana w towar. A że nie jest ona naszą własną... cóż, niektórym wystarczy pozór. 

Towarem nie jest oczywiście tylko ubranie, biżuteria czy nowy samochód. Są to również różnorakie kursy i szkolenia osobowościowe, które mają z uczestników zrobić ludzi szczęśliwych, przedsiębiorczych, asertywnych, bogatych, pięknych i zdrowych - wszystko za niewielką (lub wielką) opłatą. A więc spójrzmy na to tak: płacisz za to, aby ktoś, kogo nawet nie znasz, powiedział ci, jak masz żyć i jesteś święcie przekonany, że aplikując wszystkie jego zalecenia odnajdujesz samego siebie. No nie, nie odnajdujesz. Przynajmniej nie tego prawdziwego. Zakładasz atrakcyjną maskę pod wpływem indoktrynacji, która niewiele się różni od indoktrynacji kościelnej. W końcu w kościele też istnieje strefa sacrum, w obrębie której stoi ksiądz, a w przypadku kursu z "trenerem osobowości" prowadzący. Jest obecna również grupa wyznawców, która zgromadziła się we wspólnym celu i wierzy we wspólne, a przynajmniej zbliżone do siebie, dogmaty. W toku prowadzenia zajęć (bądź mszy) grupa ta oddaje energię prowadzącemu, który staje się wcześniej wspomnianym sacrum. 

A teraz pomyśl, że miałbyś być częścią tego bezrozumnego przedstawienia, w którym wyłączone zostają funkcje logicznego myślenia, a umysł zaczyna chłonąć doktryny jak gąbka. I postaw sobie pytanie, zgoła bardzo proste i oczywiste: czy z tymi wszystkimi wtłoczonymi w ciebie doktrynami (podanymi w przystępnej i łatwej do przełknięcia formie "naukowo udowodnione"), jesteś nadal sobą, czy stajesz się częściowo tym, kim chciała osoba, której tak namiętnie słuchałeś, abyś się stał?

Jak łatwo wydedukować, jestem przeciwna takim praniom mózgów, w każdym wydaniu. Preferuję samodzielne szukanie wiedzy na temat rozwoju i zdrowia. Polecam dużo czytać, poznawać różnorakie spojrzenia na daną sprawę i wyrabiać sobie poprzez to swoją własną opinię. Nie jestem fanką ordynarnego "wtłaczania" i agresywnej indoktrynacji, którymi posługuje się tzw. coaching. Dla mnie jest to, zostając w temacie zapożyczeń, jeden wielki bullshit. Tak naprawdę mamy do czynienia ze sprzedawaniem osobowości, którą wystarczy jedynie przyjąć jako swoją. 

Potrzeba kochania i bycia kochanym

Jesteśmy kochani, gdy ktoś inny traktuje nas jako osobę wyjątkową, niepodobną do innych. Być kochanym znaczy też być akceptowanym. Kochać to szanować prawo do własnego zdania, do swojej suwerenności i decydowania o sobie. Znaczy to ni mniej, ni więcej tyle, że przystaje się na stale powtarzaną deklarację partnera: "Oto kim jestem, co czynię i co myślę". Kochać to nie wymuszać zmiany, nie wpajać na siłę własnych ideologii czy wyobrażeń. Być subtelnym i delikatnym. 

Bycie kochanym to inaczej bycie zrozumianym. Oczekujemy wzajemnie zrozumienia, które jest istotą miłości i szacunku dla naszego punktu widzenia z tego tylko powodu, że jest nasz. Oczekujemy, że partner będzie nas chętnie i uważnie słuchał, nawet jeżeli gadamy o zupełnie nieciekawych rzeczach, że obniży dla nas swój "próg istotności" i zaakceptuje jako godne wysłuchania wszystko, co jest takie dla nas. 



Im skuteczniej zatem ludzie budują własne niepowtarzalne "ja", tym bardziej potrzebują społecznego potwierdzenia owych niepowtarzalnych doświadczeń (...). W naszym skomplikowanym społeczeństwie, w którym większość ludzkich potrzeb jest zaspokajanych w formie bezosobowej, potrzeba miłosnych związków jest głębsza niż kiedykolwiek. Dlatego właśnie tak ważna jest miłość w naszym życiu. - Z. Bauman


Kruchość miłości polega na tym, że wymaga ona wzajemności. Oczekując zrozumienia, samemu trzeba rozumieć. Potrzebne są również ustępstwa względem siebie nawzajem - niewiarygodną wydaje się być przecież sytuacja, w której obie strony mogłyby zaakceptować się bez żadnych zmian i kompromisów. W trwały związek wpisana jest umiejętność ustępowania. 

Miłość narażona jest zresztą nie tylko na napór wywołany wewnętrznymi napięciami związanymi z brakiem porozumienia, ale również na to, że przekształci się ona w rodzaj związku - wymiany, w którym dominować będą elementy układów bezosobowych. W takiej sytuacji niczego nie robi się po prostu dla dobra drugiej osoby, ale w każdym poczynaniu ukryta jest chęć zysku, zapłaty. Wraz tym pojawia się obawa, by nie zostać oszukanym. 

Substytut miłości - poradnie psychoanalityczne

Skoro miłość jest tak bardzo skomplikowanym i trudnym w realizacji przedsięwzięciem, nie dziwi poszukiwanie jej zamiennika. Powinien to być ktoś, kto spełni oczekiwania, ale nie będzie żądał wzajemności. To właśnie tutaj ukryta jest popularność różnych poradni psychoanalitycznych. W nich wystarczy tylko zapłacić, aby zyskać możliwość otworzenia się przed inną osobą, zwierzenia się i przede wszystkim otrzymania na koniec potwierdzenia swojej tożsamości. 
Podobnie zresztą działają różnego rodzaju wróżki czy wróżbici, podobnie działa czytanie horoskopów. Ktoś musi nam powiedzieć, że jesteśmy tacy i tacy. Wtedy się takimi stajemy - w swoich oczach, a przez to również w oczach innych. Tylko pozostaje pytanie: czy to, co ktoś nam o nas samych powiedział, to rzeczywiście my sami? I czy warto aż tak ufać obcej osobie, która wydaje osąd na podstawie swoich subiektywnych odczuć, która zniekształca nasz obraz swoimi własnymi cechami charakteru?


Pielęgnować miłość

Miłość i wymiana w teorii znajdują się na dwóch krańcach horyzontu stosunków międzyludzkich. W rzeczywistości są jednak mieszaniną. Miłość łączy się z oczekiwaniami i nie ma w związku z tym nic złego, mimo że ktoś mógłby przekonywać, że jest inaczej. Brak oczekiwań prowadzi bowiem do braku zaangażowania emocjonalnego, a ono z kolei tworzy oziębłość i w efekcie rozpad związku. Warto jednak zwrócić uwagę, by oczekiwania wobec drugiej osoby nie były zbyt wygórowane, aby nie pozbawiać jej tożsamości, narzucając swoją własną wizję. W takiej sytuacji będziemy działać jak trener personalny, a nie jak osoba kochająca, która wspiera i potwierdza naszą własną tożsamość. Tylko w sytuacji, gdy otrzymamy dostatecznie dużo akceptacji i zrozumienia, będziemy mogli poczuć się dobrze w relacji z drugą osobą. 

Przynależność i indywidualność

Pierwsza każe nam szukać silnych i trwałych więzi z innymi. Druga popycha nas w kierunku prywatności - stanu, w którym możemy robić to, co nam się podoba. Im bliżej jesteśmy jednej z nich, tym silnej odczuwamy brak drugiej. Do wspólnoty wyzbytej prywatności raczej jesteśmy zmuszani, niż przynależymy z własnej woli, a w prywatności na dłuższą metę doskwiera nam poczucie samotności, które zatraca wspaniałe poczucie bycia naprawdę sobą. Myślę, że powyższe stwierdzenia najtrafniej podsumuje teza Zygmunta Baumana: "Aby się zaprzyjaźnić ze sobą, trzeba pozostawać w przyjaźni z innymi."

A od siebie dodam jeszcze drugą: Swojej prawdziwej tożsamości nie da się kupić. Można ją tylko zobaczyć w oczach kochającej osoby.



Wpis powstał w wyniku inspiracji tekstem Z. Baumana i T. May'a "Siły napędowe związków: dary, wymiana, intymność".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz